Gra w Yote - Tadeusz Michrowski

13 października

Jesień to ta pora roku, kiedy zdecydowanie częściej sięgam po książki. Czas kiedy dziewczynki już śpią, a Paweł pracuje przy laptopie jest tylko dla mnie. Jeszcze kilka miesięcy temu wybierałam pozycje obyczajowe, uważałam, że czyta się je zdecydowanie lżej i że jest to gatunek typowy dla kobiet. Ale z czasem chciałam poznać inne gatunki książek. Bałam się kryminałów, ale po przeczytaniu kilku przekonałam się do nich. Jeszcze gorzej było z książkami, które pogłębiały tematy historyczne i wojenne. Uważałam, że kompletnie nie pasują do kobiet, mają trudną fabułę i są po prostu nudne. 
Zmieniłam zdanie po przeczytaniu książek Wydawnictwa Warbook (tutaj). Zaciekawiły mnie na tyle, że sięgnęłam po kolejny tytuł, tym razem jest to "Gra w Yote", którego autorem jest absolwent Uniwersytetu Warszawskiego Tadeusz Michrowski. 
Wyrzucony z Akademii Teatralnej student wpada w falę ostatniego w Polsce poboru. Przekorę artysty sąd wojskowy kwituje zesłaniem do kompanii karnej. Jednostka, która ma żołnierzy resocjalizować, okazuje się zagłębiem przekrętów i wypaczeń. Najbardziej nieprzystosowani mogą dać się złamać… Albo współpracować. Drużyna rusza na wojnę z dowódcą i kapralami. Konflikt przeradza się w podważenie zasad, które odnoszą się do czegoś znacznie ważniejszego niż służba wojskowa i gdy przychodzi „wolność”, okazuje się, że życie poza zasiekami kompanii jest takim samym więzieniem. Poza armią zostaje tylko marzenie szaleńca. Wyruszyć tam, gdzie gubi się nawet Google Maps,  i stworzyć królestwo, w którym wolność będzie prawem. Tylko jak wyraża się cenę wolności i czym jest naprawdę, gdy każdy rozumie ją inaczej? Zaczyna się gra, w której zdobyć można wszystko, stracić zaś znacznie więcej. 
Książka podzielona jest na pięć części, z których każda wywołuje inne emocje. Z jednej strony budzi niepokój, ale z drugiej wciąga i sprawia, że chce się czytać dalej. Ciekawią Nas losy głównego bohatera. Osobiście odniosłam wrażenie, że zamiast pięciu części, mamy dwa etapy: czas spędzony w kompanii oraz drugi etap - wyprawa do Afryki środkowej, aby zdobyć kraj, w którym wolność będzie wyznacznikiem najwyższej wartości. Nie jest to jednak Afryka z ekranów telewizora: dziewicza, słoneczna i przepełniona pięknymi krajobrazami. Poznajemy drugie oblicze tego kontynentu: bez jakichkolwiek granic przyzwoitości oraz przepełnione przemocą. Życie ludzkie nie jest najwyższym dobrem, lecz ceną za osiągnięcie sukcesu. 
Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Porównanie znajdujące się na okładce: "Gra w Yote to powieść nawiązująca tempem akcji do Psów wojny, psychologią do Władcy much, a gęstą atmosferą do Jądra ciemności" jest jak najbardziej trafne. Książkę czyta się dobrze, jest napisana językiem łatwym i prostym. Co do zakończenia to jak zwykle jest zaskakujące, ale nie będę Wam go zdradzać :) Dziś już wiem, że nie należy skreślać pozycji tylko ze względu na charakter. Warto poznawać nowe gatunki książek, ja tak zrobiłam i nie żałuję :)

Zobacz również

0 komentarze

Pisząc komentarz na blogu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych.

Facebook

Instagram